Wystawa z cyklu Sekwencje #2, Monika Drożyńska, Erna Rosenstein
To nie jest oczywiste zestawienie i szczerze mówiąc nadal jestem w trakcie próby jego ogarnięcia. Z jednej strony Monika Drożyńska (ur. 1979) artystka sztuk wizualnych, aktywistka, która od lat pracuje z haftem ręcznym i tkaniną, z drugiej Erna Rosenstein (1913-2004), polska malarka surrealistyczna i poetka żydowskiego pochodzenia. Losy tych dwóch kobiet mocno rozmijają się w czasie, podobnie jak ich doświadczenia życiowe, nurty w sztuce, do których się je zalicza i media, którymi ich twórczość operuje.

Na pewno ich wspólnym mianownikiem pozostaje – jak wskazuje historyczka i krytyczka sztuki prof. Maria Poprzęcka – „słowo napisane”. Erna Rosenstein składała je w poetyckie strofy, Monika Drożyńska dukt nitki podporządkowuje społecznym i politycznie zaangażowanym hasłom. Obie – świadome, że logika i struktura słowa nie zawsze „dają sobie radę”, odwołują się także do tego, co pomiędzy nimi – pierwsza tworząc surrealistyczno-abstrakcyjne kompozycje malarskie, druga zamykając w projektach pobrzmiewających estetyką „kuchennej makatki” treści „wysokie” i uniwersalne (choć nie stroni od uwieczniania na nich także „śmietnikowych” memów).

Zmagając się z inspirującą, ale też dla mnie trudną kuratorską koncepcją tej wystawy pomyślałam, że obie artystki pozostają nadzwyczaj bliskie demonom swoich czasów. Erna Rosenstein, z bagażem wspomnień z lwowskiego getta i tragicznej śmierci rodziców, podobnie jak większa część jej środowiska i pokolenia przepracowywała w swojej twórczości traumę wojennego doświadczenia. Równie mocno wyczulona na puls tego co „tu i teraz” jest Monika Drożyńska. Tematami swojej sztuki czyni problemy kondycji współczesnego człowieka, porusza wydarzenia społeczne i polityczne. Jednocześnie do twórczości obu artystek zakrada się czułość, wrażliwość i jakby rodzaj miękkiego serca. Czarne Przez szpary z 1974 r. Erny Rosenstein straszy, ale jej różnokolorowe Linie na jasnym tle z tego samego roku, już raczej cieszą oko. Podobnie kojąco działa w pracy Drożyńskiej zmultiplikowane słowo miło choć wciśnięta na jej końcu Ość (2017) bez litości ściągnie każdego romantyka na ziemię.



Porównując obecne na wystawie czarno-białe prace obu artystek zauważyłam jeszcze jedną paralelę, jest to „bazgroł” lub też przekreślenie. U współczesnej artystki pozornie niefrasobliwy, wykonany jakby od niechcenia, na marginesie pracy rzeczywistej, u Erny Rosenstein cięższy wagą, wypełniony gniewem, złą energią, krzykiem. To nie jest pełna improwizacja, ale i nie chłód matematycznej kalkulacji. To zapis procesu twórczego jako działania całkowicie swobodnego, intuicyjnego i irracjonalnego, o którym sama Erna Rosenstein mówiła wiedziałam, że istnieje we mnie coś, co się chce ujawnić, i ja tylko mogę to zobaczyć i wyrazić. Odkrywam to samo w haftach Moniki Drożyńskiej, bo obok kunsztu warsztatu artystki, intelektualnego wyzwania, które jej prace dowcipnie rzucają mi przed oczy, zalewa mnie jeszcze jej oszałamiająca artystyczna swoboda.

Sekwencje #2, Spoza granic mowy, Monika Drożyńska, Erna Rosenstein
Centrum Giełdowe, ul. Książęca 4, Warszawa, 11-22 maja 2022
kuratorzy: Sarmen Beglarian, Sylwia Szymaniak
na okładce artykułu: Monika Drożyńska, Wyhaftuj się, 2011-2017
