modowy przedmiot interpretacji

Wielokrotnie deklarowałam, że z przyjemnością śledzę związki świata mody i sztuk plastycznych, bo te pociągają mnie najbardziej. Nie znaczy to jednak, że tego typu pomysły kupuję „w ciemno”. W jednym ze starszych wpisów na blogu miałam okazję nawet nieco zbesztać kolekcję „Picasso” Jeremiego Scotta (s/s2020). Nie wystarczy bowiem przyozdobić swoje kreacje obrazami wielkiego artysty, żeby zasłużyć na oklaski. Amerykańskiemu projektantowi już wybaczyłam, bo na koncie ma mnóstwo fajnych rzeczy, a będzie ich pewnie jeszcze więcej. Tymczasem jednak moje serce skradł projekt, który wyrósł na rodzimym gruncie. From Fashion To Art to autorski koncept Joanny Hawrot, prezentujący jej modowe projekty w kontekście sztuki baaaardzo nowoczesnej. Pod dotknięciem ręki słynnej projektantki „polskich kimon”, rozkwitł udany mariaż eksperymentalnych form sztuki awangardowej z tradycyjnym krawiectwem.

O tym, jak kreatywna i twórcza jest ta współpraca, można się było przekonać oglądając wystawę HAWROT, KRAJEWSKA I WALISZEWSKA, prezentowaną w warszawskiej Galerii Leto w grudniu 2019 r. Owocem rocznej współpracy wcześniej wymienionych było zaprezentowane na wernisażu: tradycyjne japońskie kimono furisode (Hawrot), malarskie prace Aleksandry Waliszewskiej (ur. 1976) oraz zdjęcia Zuzy Krajewskiej (ur. 1975). Ich bohaterem była kolekcja ubrań Hawrot pokryta cytatami z twórczości A. Waliszewskiej. Mroczne w klimacie fotografie idealnie odzwierciedlały niepokojący świat, który wykreowała malarka. W 2008 r. porzuciła malarstwo sztalugowe na rzecz gwaszy w formacie kartki A4. Maluje zwykle jeden obraz dziennie i większość prezentuje na swoim fanpage’u. (poniżej)

Tematyka tych prac przywodzi na myśl skojarzenia z senną maligną. Widać jakieś zwierzęta, czasem przerażające, surrealistyczne stwory-potwory lub małe dziewczynki, które są w tej przestrzeni obiektami perwersyjnych seksualnych fantazji, czasem ofiarami, czasem inicjatorkami przemocy. Związane kobiety atakowane przez potwory interesowały mnie od małego. Prace olejne były próbą udowodnienia sobie, że umiem malować duże, poważne obrazy. (…) wróciłam do tego, co mnie pociąga najbardziej. Sytuacje przez nią ukazywane są tragiczne i zabawne, ekspresyjne i ilustracyjne, podstępne i naiwne, głębokie i banalne, jak określiła je kuratorka jednej z wystaw artystki, Noemi Smolik. Na pewno mocny w jej twórczości jest wątek figuratywny, w tym autoportret. Praca z żywym modelem jest dla niej, jak przyznaje, stresująca, dlatego często maluje siebie.

Wśród obrazów Waliszewskiej przetransponowanych na tkaninę w projektach Hawrot znalazły się m.in. „Idol” oraz „Apokalipsa”. Ten ostatni stał się inspiracją dla spektakularnego wieczorowego projektu zaprezentowanego w marcu 2018 r. na pokazie charytatywnym Stowarzyszenia Przyjaciół Muzeum Narodowego w ramach projektu „Spragnieni Piękna. Kolor.” Wśród 10 kreacji wybranych polskich projektantów kimono Hawrot, powtarzając jeden z kolorów obrazu Waliszewskiej, utrzymane było w głębokim granacie. (Poniżej: „Apokalipsa” A. Waliszewskiej i kimono Hawrot)

Zupełnie inna w estetycznym odbiorze była kolekcja PSYCHO PUSSY z 2019 r., wynik współpracy Hawrot z niezwykle wszechstronnym twórcą Maurycym Gomulickim (ur. 1969). Polem jego działania są: fotografia, obiekty realizowane w przestrzeni publicznej, instalacje, filmy video, projekty graficzne i ilustracje książkowe. W jego twórczości krytycy sztuki widzą nawiązania do encyklopedycznych klasyków, takich jak: El Lissitzky, Piet Mondrian, Tom Wesselman, Henry Moore czy Jeff Koons, z drugiej strony do uważanych niegdyś za sztukę klasy „B” animacji i komiksów. To swobodne przejście między kulturą niską i wysoką, pomieszanie źródeł i inspiracji, realizacje z użyciem „tanich” materiałów, jak plastik czy beton, odzwierciedla związki Gomulickiego z szeroko pojętą pop-kulturą. Wierzę w permanentną osmozę w przestrzeni kultury, w wymianę dwubiegunową – kultura popularna zapładnia kulturę wysoką i vice versa. Artysta chce, żeby jego sztuka była detonatorem wyobraźni i emocji. (…) Delektuję się życiem i destyluję z otaczającego mnie świata to, co najprzyjemniejsze czy najbardziej pasjonujące. Wiem, że moja postawa nie pasuje do polskich czy współczesnych „realiów”, ale wierzę, że sprawdza się na poziomie bardziej uniwersalnym. Jak mówi, interesują go rzeczy niepoważne, ale ważne: witalność, szczęście i radość. Nasza historia to w dużej mierze historia opresji, cierpienia i walki. Ocieka jak najbardziej uzasadnioną martyrologią, która jednak rozpleniła się tak dalece, że nie zostawia praktycznie miejsca na „wiosnę”. Chylę czoła, ale nie chcę żyć na „cmentarzu”, chcę przywrócić należne miejsce radości.

Żeby uwierzyć w takie deklaracje, wystarczy przypomnieć choćby kilka z jego realizacji: 17-metrową neonową szklankę z oranżadą czyli „Światłotrysk” (2009) na warszawskiej Kępie Potockiej, czy niedaleko od niej znajdujący się ponad 22 tonowy „Ślizg”, twór przypominający potwora z Loch Ness, który, jak przekonuje autor, może służyć do przytulania. Dzieciaki cały czas wspinają się, radośnie popiskując, na grzbiet mojego betonowego węgorza, trawa wokoło wydeptana… Czego mogę chcieć więcej? W poszukiwaniu radości życia Gomulicki odwołuje się także do erotyki, fetyszyzmu i zmysłowości. Te wątki można odnaleźć w jego sopockiej pracy „Relax&Luxus”. Artysta zaznacza Nie mam problemu z erotyką – to świat go ma(…) Nie ja wymyśliłem to tabu. (…) Upolitycznienie ciała, strach przed nim to są twarde współczesne tematy.  Ten zachwyt ciałem logicznie wiąże się w jego realizacjach z mocną kolorystyką, zwłaszcza różem. Intensywność koloru ma w sobie dla artysty „godową pokusę”, jest synonimem żywotności, jestem witalistą i staram się dać temu wyraz w mojej pracy. Podobne wątki odnaleźć łatwo w serii jego 18 prac „Vaginettes” (1999-2000). To zmysłowe, estetyzujące prace budzące skojarzenia z kobiecym ciałem a jednocześnie z nimbem lub mandorlą wywodzącą się z malarstwa religijnego. Stały się one, z op-artowskimi grafikami Gomulickiego, punktem odniesienia dla kolekcji Hawrot zaprezentowanej w maju 2019 r.

W pokazanych wtedy modowych projektach intrygujący efekt dało zestawienie przeciwstawnych sobie: mocnych, geometrycznych wzorów z miękkimi, waginalnymi formami. Abstrakcyjne kombinacje linii dodały ubraniom ruchu, energii, optycznego złudzenia. Stały się ciekawym i nośnym odzwierciedleniem kobiecej natury, będącej polem pokojowego współistnienia: świata rozkoszy ze światem kultury, tego, co naturalnie przyrodzone i tego, co społecznie nabyte. A potem przyszedł rok 2020 i klimat się zmienił.

Dla najnowszej kolekcji, w ramach projektu „From Art to Fashion”, słowem kluczem jest „antycypacja”. Ten pomysł, co oczywiste, musiał być wcześniejszym konceptem, ale jak wiele działań, także w obrębie sztuki i mody, oglądamy go z nowej, pandemicznej perspektywy. Ciarki przechodzą po plecach, jeśli na współczesny problem ludzkości spojrzymy oczami teorii spiskowej, i postawimy hipotezę, że obecna epidemia to zemsta natury. A właśnie ona jest punktem odniesienia dla Angeliki Markul (ur. 1977). Przestrzenie oceanu, lodowce, wodospady, owadzi mikrokosmos, wnętrze ziemi, pustynie – nabierają w jej twórczości szczególnej, abstrakcyjnej perspektywy. Patrząc na nie zaglądamy w głąb siebie – mówi artystka.

Agelika Markul, Horyzont, 2014.

W swoich pracach korzysta z powtarzających się form: szkła, czarnej folii, przemysłowych wentylatorów. Ważnym elementem jest w tych instalacjach światło, zwłaszcza mocnych świetlówek, ale także materiały naturalne, jak drewno. Spreparowane przez nią krajobrazy są niepokojące, lepkie od brudu, odpychające w swoim rozkładzie, stają się pułapkami dla zamieszkujących je istot. Ich sensualność przyciąga, by za chwilę obudzić poczucie zagrożenia. Przyroda jest w tych realizacjach bohaterem, ale osadzonym w kontekście wpływu człowieka na jej kondycję. Nam się wydaje, że jesteśmy panami kosmosu, uważamy się za wyższą cywilizację. Żyjemy na planecie, gdzie próbujemy sobą rządzić, wywołujemy wojny, wymyślamy religie, dewastujemy przyrodę. Ale popatrz – jakie to ma znaczenie w skali całego kosmosu? – mówi Angelika Markul (dwutygodnik.com).

Podobnie, jak każdy z nas, Markul podziwia przyrodę z perspektywy ludzkiej mrówki. Swoje emocje, doznania przekłada w artystyczne formy, w skali dopasowanej do galeryjnych sal, nie wytracając jednak nic z rozmachu żywiołów. W 2016 r. w warszawskiej CSW można było oglądać jej indywidualną wystawę „To, co stracone, jest na początku”. Prace, które tam pokazała były wynikiem jej zadziwiających podróży. U brzegów wyspy Yonaguni oglądała zagadkowy podwodny kamienny obiekt (wys. 25 m, dł. 250 m), budzący pytania wśród badaczy, czy jest on dziełem rąk ludzkich, czy tworem sił przyrody. W Meksyku – tzw. kryształową Kaplicą Sykstyńską (Naica) gdzie temperatura sięga 50 stopni Celsjusza. Wybrała się na pustynię Atakama w Chile, gdzie oglądała obserwatorium badające planety poza Układem Słonecznym. Z bliska obserwowała przyrodę powracającą na tereny Czarnobyla.

Projektem Markul, który bezpośrednio legł u podstawy najnowszej kolekcji Hawrot była roślinna kompozycja „Moja natura” (2005), z jednej strony odnosząca się do przyrody i świata biologii, z drugiej – do ludzkiego charakteru. Świat wewnętrzny i zewnętrzny, natura i kultura łączą się ze sobą na tajemnicze sposoby, a sztuka buduje między nimi mosty – jak opisuje to Karolina Sulej. Podobnym mostem między człowiekiem a jego otoczeniem jest ubranie. Ludzkie wybory w tym obszarze są próbą narzucenia prawdy o nas samych obserwatorom zewnętrznym, albo przeciwnie, rodzajem maski, kamuflażu, naszą barwą ochronną. Ubiór, moderowany przez swojego użytkownika, jest jak słynny test plam atramentowych szwajcarskiego psychiatry Hermanna Rorschacha z 1918 r.; każdy w nim zobaczy coś innego. Angelika Markul, projektując dla Hawrot printy w formie kleksów, jak z psychoanalitycznego testu, zwraca uwagę na tożsamościowy kontekst stroju, wskazując na jego niemal metafizyczny charakter. Jak mówi: Nasze ubrania to nie jest po prostu materia, to przedmiot interpretacji. Fasony Hawrot, będące „podobraziem” dla owych plam, zostały zainspirowane filmem „Piknik pod Wiszącą Skałą” (1975). Obszerne rękawy, romantyczne bufki, kokardy, powłóczyste spodnie i sukienki z karczkami nie są wyborem przypadkowym. Reżyser Pieter Weir stworzył film niejasny, niedopowiedziany, historię o odkrywaniu kobiecości i seksualności w kontekście naturalnego totemu – skały, która odczytywana jest jako symbol Pramatki czy też Absolutu. To, co widzimy i kim się zdajemy, jest snem jedynie, snem śnionym we śnie – jak mówi Miranda, jedna z głównych bohaterek.

Te białe powierzchnie, fasony kojarzące się z niewinnością, a naznaczone plamami niosą jakiś rodzaj napięcia i niepokoju. Plama na kobiecym stroju budzi irracjonalne, negatywne emocje, zawstydzenie, poczucie winy, chęć ukrycia (się). Artystka i projektantka rzucają nam wyzwanie. Zapraszają do odczytania tego, co mamy w głowach. Więc śmiało. Wszystkie skojarzenia dozwolone.

Źródła cytatów i zdjęć:

http://www.hawrot.com

https://waliszewska.blogspot.com/2012/04/wywiad-maurizio-cattelana-z-aleksandra.html

fanpage Aleksandra Waliszewska

Maurycy Gomulicki: https://sztukapubliczna.pl/pl/naturalnie-grawituje-w-kierunku-afirmacji–maurycy-gomulicki/czytaj/5,

http://www.angelikamarkul.net/en/oeuvres/

Opublikowane przez sztukomodnie

Jestem historyczką sztuki i edukatorką muzealną. Historię sztuki ukończyłam na Uniwersytecie Warszawskim pisząc pracę magisterską u prof. Anny Sieradzkiej na temat angielskiej projektantki mody Vivienne Westwood. Od 1996 roku związana jestem z Zamkiem Królewskim w Warszawie gdzie obecnie pracuję. Tu prowadzę m.in. autorski cykl spotkań z artyst(k)ami współczesnymi „Klucz w Zamku” a także zajęcia muzealne z zakresu historii sztuki, kultury i mody, wykłady dla dorosłych, kursy dla przewodników miejskich i nauczycieli szkolnych. Współpracuję także z innymi instytucjami zajmującymi się edukacją artystyczną: Muzeum Narodowym w Warszawie, Służewskim Domem Kultury, Dziecięcą i Młodzieżową Akademią Artystyczną, warszawskimi Uniwersytetami III Wieku. W 2022 roku rozpoczęłam współpracę z „Radiem z Qlturą”. Wcześniej zawodowo związana byłam także z modą jako redaktorka, stylistka i producentka sesji zdjęciowych w takich pismach jak: Avanti, Jestem, Claudia, Moda Top.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: