Kto się boi Izabeli Chamczyk?

Ja… No przynajmniej wtedy, gdy na zaproszenie artystki ruszyłam pewnego sobotniego przedpołudnia do jej warszawskiej pracowni. Moje lęki i ich powody zbagatelizujmy jednak w tej chwili, bo Izabeli boją się chyba wszyscy, no w każdym razie wielu. To natura intensywna, zdeterminowana, pewna swego, ale po moim z nią spotkaniu tête-à-tête śmiem twierdzić, że jej onieśmielająca bezpośredniość to przejaw pełnego otwarcia na szczery kontakt z drugim człowiekiem. Jest pewne, że miedzy Izabelą, jej sztuką i odbiorcą nie ma pola na gierki, nie ma pertraktacji, wszystko za wszystko, do dna. W jednym z wywiadów przyznała: bardzo męczą mnie takie sytuacje, gdy ludzie przychodzą na wystawę i nic z niej nie wynoszą. Przychodzą, oglądają i wychodzą; nie dają artyście nic w zamian za jego pracę, zaangażowanie, stąd w jej sposobie uprawiania sztuki taktyka zaczepna – co tam zaczepna! To pełen atak! Szast-prast, Grunwald i po krzyku. W 2010 r. w ramach akcji ART ATAK (wystawa Kochaj mnie!, Galeria Art Trakt, Wrocław) zamknęła publiczność w galerii i zniknęła. Na puszczonym nagraniu wideo poinformowała, że drzwi zostaną otwarte dopiero z chwilą zakupienia przez kogoś z obecnych jednego z wystawionych obrazów. W ciągu zaledwie 40 minut reakcje ludzi nabrzmiewały a w końcu zalały galerię falą czystej agresji. Zapis wideo z tego happeningu jest niezwykle poruszający. W 2013 r. Izabela w ramach projektu Wojna dwunastomiesięczna przyprawiła kuratorów sztuki i dyrektorów kilku galerii w Polsce o palpitacje serca realizując w tych przestrzeniach swoje akcje artystyczne bez zgody, a nawet wbrew ich woli. Taki rodzaj kontaktu zawłaszczający, zaborczy może przerażać i męczyć, ale daje też porządnego kopa i kiedy „ja” mieszczańskiego przeciętniaka, opuści już swoją strefę komfortu, Izabela zabiera go w podróż, w ekscytujące rejony znane/nieznane.

Sztuka, którą uprawia jest mocno sensualna. Najważniejsza w moich działaniach i pracach jest istota ludzka ze swoim ciałem i emocjami. Interesuje mnie psychika i jej wpływ na twórczość oraz to, jak oceniane są ludzkie, a zwłaszcza kobiece, zachowania. W obrazach, performansach i pracach wideo Izabela nie oszczędza publiczności, ale też nie ma taryfy ulgowej dla siebie, zwłaszcza dla swojego ciała. A że jest ono kobiece, niektóre z jej działań zyskują mocny rys feministyczny, ten dyskurs jednak nie definiuje jej twórczości. Wcześniejsze performanse były często autotematyczne. Zajmował ją wątek artysty/artystki we współczesnym świecie, zwłaszcza nieznośnie doskwierająca instytucjonalizacja bytu twórcy/twórczyni, który/a walcząc o niezależność wewnętrzną musi jednocześnie zabiegać o uwagę najważniejszych figur z zamkniętego ekskluzywnego świata kuratorsko-galeryjnego. Pandemia, jak wielu twórcom, zwróciła jej uwagę na klaustrofobiczność globalnej i polskiej sytuacji. Jej performans online Początek końca, pierwszy z cyklu Codzienność, przyprawił mnie o prawdziwe dreszcze. Umazana na biało-czerwono twarz Izabeli chyba już na stałe wpisze się w rozbudowaną ikonografię cierpiącego uniwersum polskości, choć tym razem, ku rozpaczy prawicowych komentatorów, już nie mesjanistycznie osamotnionej, a wespół z całą planetą przeżywającej wirusowy kataklizm.

Performans Początek końca z cyklu Codzienność
Galeria Kronika 2020, źródło http://izabelachamczyk.com/poczatek-konca/

Ostatni 2021 rok to prawdziwy wysyp performansów także stacjonarnych: dyptyk WSZYSTKO JEST POŁĄCZONE rozpoczęty na Mózg Festiwal w Bydgoszczy i zakończony na Festival of Naked Forms w Pradze, MEPHOBIA w Małej Galerii w Nowym Sączu, COVID performance w Hamar Performancefestival. Na profilu FB artystka co chwila donosi o nowej podróży. Równolegle Izabela działa na polu malarskim, w swoich wypowiedziach zaznacza zresztą, że malarstwo i performance są dla niej tożsame. Kolor to dla mnie najważniejsze narzędzie pracy, a obraz jest najważniejszym nośnikiem wszystkiego, co chcę powiedzieć. W kolorze jest coś ukryte i zaklęte. Każdy miesiąc ma swój kolor, który odzwierciedla mój stan ducha i rodzaj walki, jaką toczę w danym miesiącu. Malarstwo pozostaje dla mnie sposobem komunikowania się, jako niewerbalny nośnik informacji. 

Pracując od lat w wielu mediach artystycznych, redefiniując ich granice stworzyła pojęcie malarstwa performatywnego, które określa jej autorską metodę i formę scalającą sztukę efemerycznego performansu z obrazem. To malarstwo abstrakcyjne, a ściślej jego nurt organiczny, gdzie liczy się spontaniczna, nieskrępowana ekspresja. Myliłby się jednak ten, który prychnięciem podsumować by chciał jej prace – ot farba leje się strumieniem i tyle. Zastygłe w fantazyjnych formach, napęczniałe cenną zawartością, naznaczone lejami malarskich wulkanów tuż po wybuchu, są kolejnym ogniwem w łańcuchu, którego źródła można by dopatrywać się w action painting Pollocka. Kiedy słuchałam, z jakim namysłem i skrupulatnością mistrzyni w swoim rzemiośle Izabela opowiadała o pracy nad obrazami, jej twórczość skojarzyła mi się także z matteryzmem, jego umiłowaniem dla struktury farby i uważnością na jej taktylny aspekt.

Nic w wylaniu lub kapaniu farby, które tworzą jej prace nie jest pełnym spontanem. Poprzedzone długimi badaniami nad fizykalnością autorskich mieszanek, obrazy Izabeli są takim samym majstersztykiem pod względem formalnym, jak tradycyjne realistyczne malarstwo figuratywne, które zresztą nie jest jej obce, a od którego świadomie i stopniowo ostatecznie odeszła. W tekście do wystawy artystki Ustroje w galerii Arttrakt z 2014 r. tak pisała o nich Małgorzata Garapich: wybrzuszają się, falują, połyskują i spływają, napięte między tym co zastygłe i ustalone, a nieprzewidywalnością pulsującej materii. We wnętrzach wielu tych malarskich organizmów przelewa się „żywa” farba, a przekroczenie granic ich wytrzymałości, grozi – dosłownie – wybuchem albo zalaniem. Owe prace są bardzo à propos temperamentu samej artystki, która przyznaje, że jest naturą porywczą i namiętną. Stąd ponoć w jej twórczości dużo czerwieni. Z drugiej strony, przez bite 3 godziny mojej wizyty w pracowni, spotkałam też Izabelę spokojną, empatyczną i do szpiku prawdziwą. Ta strona jej natury zapisuje się na obrazach kolorem niebieskim. Artystka nawiązuje w ten sposób do koncepcji kształtu ciągłości Zdzisława Jurkiewicza. Tak zrobiła w performansie DO TWARZY MI W NIEBIESKIM z 2011 r. w Galerii Entropia, kiedy zamknięta w galeryjnej sali naga, pomalowana na czerwony kolor, systematycznie pokrywana była kapiącą z sufitu błękitną farbą. Barwy te odnalazłam także w pracowni, na jednym z jej najnowszych spektakularnych obrazów (fot.3), który będzie można już 27 listopada tego roku zobaczyć w warszawskiej Galerii Foksal.

 

Pamiętam, że stojąc w pracowni artystki tuż pod nabrzmiałym czernią obiektem ze skraju malarstwa i rzeźby, ośmielona przez nią, by go dotknąć, zrobiłam to… czule. Strach i przyjemność, niepokój i zmysłowość – to wypełniło mnie równolegle. Dziwnie się z tym czułam i długo po naszym spotkaniu wracałam do tej chwili. Zdumiało mnie, jak bardzo to sensualne doznanie było mocne i poruszające. Pomyślałam wtedy, może na wyrost, że w starożytnym teatrze również od konkretnej narracji ważniejsze było katharsis.

Artystka w swojej pracowni, 2021, fot. Sztukomodnie

***

Zdjęcie okładki felietonu wykonane podczas performansu z 8 października 2021 MEPHOBIA, Mała Galeria w Nowym Sączu. fot. Karolina Tolka, źródło FB artystkihttps://www.facebook.com/izabela.chamczyk.art

Zdjęcia wykorzystane w tekście (oprócz 3 wykonanych przez Sztukomodnie) dzięki uprzejmości artystki

Pomocne linki:

http://izabelachamczyk.com/

Opublikowane przez sztukomodnie

Jestem historyczką sztuki i edukatorką muzealną. Historię sztuki ukończyłam na Uniwersytecie Warszawskim pisząc pracę magisterską u prof. Anny Sieradzkiej na temat angielskiej projektantki mody Vivienne Westwood. Od 1996 roku związana jestem z Zamkiem Królewskim w Warszawie gdzie obecnie pracuję. Tu prowadzę m.in. autorski cykl spotkań z artyst(k)ami współczesnymi „Klucz w Zamku” a także zajęcia muzealne z zakresu historii sztuki, kultury i mody, wykłady dla dorosłych, kursy dla przewodników miejskich i nauczycieli szkolnych. Współpracuję także z innymi instytucjami zajmującymi się edukacją artystyczną: Muzeum Narodowym w Warszawie, Służewskim Domem Kultury, Dziecięcą i Młodzieżową Akademią Artystyczną, warszawskimi Uniwersytetami III Wieku. W 2022 roku rozpoczęłam współpracę z „Radiem z Qlturą”. Wcześniej zawodowo związana byłam także z modą jako redaktorka, stylistka i producentka sesji zdjęciowych w takich pismach jak: Avanti, Jestem, Claudia, Moda Top.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: