Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale mam przekonanie, że obraz już w pierwszej sekundzie powinien przyciągnąć oko. Choćby zawierał najwyższej próby szczytne hasła, jeśli jego forma nie uwiedzie, to przysłowiowa kicha i raczej nic z tego nie będzie. Otóż płótna Szawła Płóciennika (ur. 1987) chwytają i to bardzo. Jak sam podkreśla, w malarstwie szuka koloru i faktury, lubi być w ciągłym ruchu, a patrząc na szeroki wachlarz rodzajów sztuk, które uprawia, najzupełniej mnie to nie dziwi. Jest muzykiem, twórcą powieści graficznych, animatorem, performerem i niezwykle interesującym malarzem.

Po raz pierwszy zobaczyłam jego obrazy latem 2021 r. w Janosgallery na wystawie Zderzenie. Zestawione z płótnami jego byłego nauczyciela i mistrza Jarosława Modzelewskiego, zafascynowały mnie swoimi fantasmagorycznymi bohaterami. Hetery i Persony Płóciennika to mocne, fizyczne, malarskie byty ukazane w momencie zawieszenia, zadumy (?), na chwilę przed akcją, lub też zaraz po niej. Ich kolosalne ciała rozsadzają niemal boleśnie ramy swych malarskich światów, a jednak wyczuwa się w nich łagodną bezbronność, nie tępą agresję. Budzą czułość i ufność, a w swojej nie-ludzkiej postaci są też zadziwiająco szlachetne i piękne. Od tamtej wystawy wyczekiwałam na kolejną możliwość spotkania z imaginarium Płóciennika i moja cierpliwość została sowicie nagrodzona, choć tak po prawdzie to nagrodzony zasłużenie został sam artysta.

Właśnie można oglądać w warszawskiej Galerii Promocyjnej najnowsze prace malarza. Ten indywidualny pokaz artysty pod tytułem Obrazy uczuć religijnych to owoc nagrody przyznanej mu przez Inicjatywę Entry. Co prawda nie udało mi się stawić na samym wernisażu, ale i tak jestem prawdziwą szczęściarą, dopadłam bowiem na wystawie – i to dosłownie – artystę nieco później i zaanektowałam jedynie dla siebie na grubo ponad godzinę. Mogłam nie tylko zapytać o kilka rzeczy, które mnie nurtowały, ale jeszcze wyciągnąć dodatkowe wskazówki, które poprowadziły mnie przez jego fascynujące obrazy. Niektóre z nich przed Wami zaraz odsłonię, inne pozostawię dla siebie… W końcu sam autor parokrotnie zaznaczał w trakcie naszej rozmowy, że w kontakcie ze sztuką nie zawsze należy wszystko rozczytywać, „przerabiać” i szukać konkretnych, odautorskich tropów.
W opowieściach Płóciennika o własnych obrazach pobrzmiewa przyjemnie chłodny dystans, półuśmiech, spokój ale i ogromna pewność, że to, co w nich zawarł jest ważne. W jednym z wywiadów zapytany o swoją twórczość przyznał najrozsądniejszym wyjściem wydaje się być wizyta u psychologa. Można też namalować obraz. Nie wiem, co mądrzejsze i dla mnie lepsze. Tak czy tak, wybieram sposób, dzięki któremu łatwiej godzić się z samym sobą.


Obok perspektywy intymnej, jest w jego najnowszych płótnach pogłos niewesołych klimatów z polskiej przestrzeni publicznej, ale też uniwersalne i ponadczasowe ludzkie lęki i zachwyty. Patchworkowe figury opowiadają o byciu częścią, ale i odrębnym bytem, o jednoczesnym pragnieniu wolności i relacji, o zmaganiu z tym, kto na zewnątrz, ale i samym sobą. Jego Persona X wydała mi się dalekim echem i jednocześnie współczesną odwrotnością Porwania Prozerpiny Berniniego tyle, że miejsce przemocy i gwałtu zastąpiło u Płóciennika obopólne wsparcie, czułość, wspólnota. Spójrzcie, jak boleśnie wrzynają się w udo mitycznej piękności drapieżne palce podziemnego boga, a jak delikatnie i ochronnie działają dłonie postaci Płóciennika.


Persona 1=1 to jeden z najbardziej poruszających, przynajmniej dla mnie, obrazów na wystawie. To malarska transpozycja wszystkiego, co wiąże się z rodzicielstwem. Każde teraz nieostrożnie naddane przeze mnie słowo może tu zabrzmieć fałszywą i nieznośnie ckliwą nutą. Z wielką więc powściągliwością dodam tylko, że znalazłam w nim to, czego w mainstreamowej sentymentalnej narracji dotyczącej tego wątku nie widać. W rozmiękczających proste i naiwne serca wygładzonych wizerunkach rodzin nie znajdziecie tajemnicy, którą Płóciennik ukazał. Przytłaczające bowiem bywa dla każdego naprawdę dojrzałego człowieka nie tylko odpowiedzialność i miłość, ale poczucie zagadki, kim jest ten drugi, którego powołałem/powołałam do życia.

W nocie towarzyszącej wystawie można przeczytać, że jej tytuł w przewrotny sposób odnosi się do artykułu 196. polskiego kodeksu karnego o przestępstwie obrazy uczuć religijnych. Artysta nawiązuje tym do ostatnich wydarzeń społeczno-politycznych, do protestów ulicznych, które anektowały wiele symboli i figur, tradycyjnie przynależnych do sfery religijnej. Krytykuje w ten sposób fanatyczne przejawy religijności. Istotnie w obrazach artysty pojawiają się wątki pasyjne. Persona 33, Persona K, Hetera T nieprzypadkowo budzą skojarzenia z ikonografią Chrystusa. Przygwożdżone ciężarem tonowych belek brną, pną się z mozołem. Człowiek patrząc na owe hybrydy odruchowo zaciska kciuki jakby chciał je wesprzeć: no dalej, mocniej, w górę! Współczujemy im, ale jednak może przede wszystkim sobie.


Persony i Hybrydy Płóciennika opowiadają o tym, o czym człowiek opowiada sobie od początku swojego istnienia i co odnaleźć można we wszystkich głównych religiach i laickich systemach etycznych. O tym, że życie jest skomplikowane i proste, potworne i piękne, że może wszyscy jesteśmy Chrystusami, a za naszą sprawą niestety inni też się nimi stają. To naprawdę są obrazy uczuć religijnych, czyli metaforycznie tych najważniejszych, najbardziej nas definiujących jako wielkich i małych, bosko-potężnych i ludzko-przyziemnych. Przy tym wszystkim, jak już wspomniałam, płótna Szawła Płóciennika uwodzą oko bogatą fakturą, piękną barwą i wyjątkową formą. Ten Paweł (prawdziwe imię artysty!) nie spadł z konia i podąża własną drogą…
*****
Wystawa Szaweł Płóciennik “OBRAZY UCZUĆ RELIGIJNYCH”
17 listopada 2021 – 29 stycznia 2022 w Galeria Promocyjna